Poniżej zamieszczamy treść wystąpień Związku i jego przedstawicieli wygłoszonych i przekazanych podczas Wysłuchania Publicznego w dniu 27 sierpnia 2013 roku.
* Przewodniczący ZG NSZZ PP Krzysztof Hetman
Niezależny Samorządny Związek Zawodowy
Pracowników Pożarnictwa
Szanowna Komisjo,
Szanowni Państwo,
Koleżanki i Koledzy
Mam dzisiaj niewątpliwy honor i zaszczyt reprezentować wobec członków sejmowej Komisji Spraw Wewnętrznych stanowisko Związku oraz tysięcy polskich strażaków wobec kolejnego rządowego projektu mającego na celu umniejszenie naszych świadczeń.
Podobnie jak inni mundurowi nie szczędzimy swego zdrowia i życia dla zapewnienia poczucia bezpieczeństwa każdego obywatela. Wysoka ocena społeczna jest dla nas nieodmiennie motywacją do zwiększania swoich wysiłków w czasie żmudnych ćwiczeń i szkoleń, bez których nie bylibyśmy w stanie sprostać codziennym wyzwaniom i niebezpieczeństwom, na które się narażamy.
Nikt nie może zaprzeczyć, że na co dzień podlegamy istotnym czynnikom szkodliwym, które powoli, acz nieuchronnie i systematycznie pogarszają stan naszego zdrowia. Jako strażacy działamy w ciężkich warunkach, dodatkowo wzmocnionych czynnikami stresogennymi, wynikającymi z presji czasu, obawy o swoje życie, czy wreszcie konieczności podejmowania natychmiastowych decyzji, od których zależy życie innych osób.
Jednymi z najważniejszych warunków skuteczności prowadzonych działań ratowniczych jest 100-procentowa sprawność każdego strażaka oraz bezwzględne zaufanie do kolegów i przełożonych. Bezwarunkowe wykonywanie rozkazów dowódców, niejednokrotnie przeciwstawia się własnym odruchom samozachowawczym. Na zaufaniu i 100% sprawności oparta jest cała nasza służba.
Niestety, od kilku lat mamy do czynienia z bezustannym spadkiem zaufania do naszych najwyższych przełożonych, których projekty i decyzje są dla nas niezrozumiałe. Do takich należy zaliczyć projekt będący przedmiotem dzisiejszego wysłuchania. Uzasadnienie tego projektu – zamiast coś wyjaśnić – dodatkowo pogłębia naszą dezorientację co do intencji, jakimi w istocie kierował się Minister Spraw Wewnętrznych nadając mu bieg legislacyjny bez przeprowadzenia właściwych i rzetelnych konsultacji społecznych.
Od początku 2011r. mundurowi bezskutecznie domagają się wykonania „raportu o stanie zdrowia funkcjonariuszy”, który ukazałby w sposób bezsporny jaki wpływ na nasze zdrowie wywiera służba i poświęcenie dla dobra ogółu. Istniała szansa, by w ciągu tego okresu dokładnie zdiagnozować stan zdrowia funkcjonariuszy, co byłoby podstawą do rzetelnego opracowania proponowanych dzisiaj zmian legislacyjnych.
Mówiąc otwarcie: szansę po prostu zmarnowano, a dziś w niesłychanym pospiechu próbuje się wcielić w życie projekt w niezmienionej postaci, uzasadniając rzekome nadużycia słowami „może”, „wydaje się” i tym podobnymi synonimami.
O niezwykłym pośpiechu świadczy również fakt, iż w projektowanym rozporządzeniu wykonawczym całkowicie pominięto Niezależny Samorządny Związek Zawodowy Pracowników Pożarnictwa jako partnera w konsultacjach społecznych! (druk 1497 strona 142). Chcemy wierzyć że fakt ten wynika tylko i wyłącznie z niestaranności projektodawcy.
Wielokrotnie powtarzającym się sformułowaniem i ukoronowaniem uzasadnienia jest fraza : „zasady obowiązujące w scharakteryzowanym powyżej systemie powszechnym.”.
Powyższe zdanie co najmniej zastanawia, jeżeli wziąć pod uwagę kto jest jego autorem. Trudno wręcz uwierzyć, że projektodawcą jest Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, a nie na przykład Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej.
Dlaczego projekt nie uwzględnia również innych „zasad obowiązujących w systemie powszechnym?”, takich jak gwarantowana pełna odpłatność za nadgodziny, pracę w nocy, niedziele i święta? Dlaczego nie znosi ograniczeń charakterystycznych dla służby, np. ograniczona możliwość dodatkowego zarobkowania?
Minister Spraw Wewnętrznych, jako przełożony największych formacji mundurowych powinien posiadać odpowiednią wiedzę na temat specyfiki służby. Winien bezwzględnie rozgraniczać służbę od pracy.
Z pewnością wysłuchamy dziś wielu wyczerpujących argumentów. Przytoczę więc tylko te najważniejsze:
1. Rozpoczynając służbę każdy funkcjonariusz zobowiązuje się w Rocie Ślubowania pełnić tę służbę z narażeniem swego życia i zdrowia - w 100 procentach, nie w 80, czy nawet 99.
2. Stosunek służbowy nie jest stosunkiem pracy, co wynika zarówno z ustaw pragmatycznych, jak i z orzecznictwa Sądu Najwyższego. Jest to świadoma i dobrowolna rezygnacja z szeregu uprawnień wynikających z Kodeksu Pracy. Rezygnujemy dla dobra Państwa z części uprawień obywatelskich, m.in. prawa do strajku. Nasi przełożeni uznaniowo i w sposób władczy decydują, czy możemy podjąć dodatkowe zarobkowanie. W zamian za rezygnację z części uprawnień otrzymujemy nieliczne udogodnienia w innych obszarach, związanych ze specyfiką służby.
3. Szczególne warunki pełnienia służby odzwierciedlają szczegółowe przepisy BHP ustanowione osobno dla każdej z formacji. Skutkiem tego działamy permanentnie w sposób szczególny, za który każdy inspektor Państwowej Inspekcji Pracy ukarałby pracownika cywilnego co najmniej mandatem.
4. Jako mundurowych obowiązuje nas stosowanie Regulaminów, ceremoniałów i innych uregulowań, których naruszenie wywołuje skutki prawne, nie stosowane w zawodach cywilnych. Podlegamy hierarchii służbowej i dyscyplinie nie znajdującej odpowiedników cywilnych.
5. Jesteśmy zobligowani do stałego utrzymywania 100-procentowej sprawności psychofizycznej, niezbędnej do realizacji zadań służbowych. Corocznie każdy funkcjonariusz jest poddawany testowi sprawności. Nie każdy człowiek może zostać funkcjonariuszem, o czym wielu cywilów miało okazję się przekonać osobiście.
6. Nawiązując stosunek służbowy musimy cały czas pamiętać o odpowiedniej postawie poza godzinami służby. Naruszenie przepisów prawa w czasie wolnym skutkuje bowiem zwolnieniem ze służby, bez względu na zasługi i bohaterstwo.
Szanowni Państwo!
Zarówno w uzasadnieniu, jak i w przekazach płynących z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych szczególnego znaczenia nadaje się aspektowi, że proponowane zmiany nie mają na celu generowania oszczędności do budżetu państwa, a są raczej spowodowane koniecznością sprawiedliwego wynagrodzenia za pełnioną służbę. W tym celu środki z pomniejszonych wynagrodzeń mają być przyznane tym funkcjonariuszom, którzy będą obciążeni dodatkowymi zadaniami z powodu choroby kolegi.
Jednak nawet pobieżna analiza projektu zaprzecza tym podstawowym założeniom, czyniąc całą regulację wręcz bezpodstawną i tym samym niemożliwą do zaakceptowania przez środowisko mundurowe.
Proste działanie arytmetyczne ukazuje, że gdyby planowana regulacja weszła w życie w roku ubiegłym (szczególnym),w którym podwyższono uposażenia funkcjonariuszom, to – nawet przy założeniu opcji zerowej absencji chorobowej – wytworzyłaby milionowe oszczędności budżetowe wynikające ze zmiany naliczenia nagrody rocznej. Biorąc pod uwagę tylko 4 największe służby: Policję, Straż Graniczną, Państwową Straż Pożarną i Służbę Więzienną oszczędności budżetu wyniosłyby ponad 34,5 mln złotych w porównaniu z dotychczasowymi zasadami naliczania tej nagrody. Wymieniona kwota wynika wprost ze zmiany zapisu o wysokości nagrody rocznej z obecnego (grudniowego) 1‑miesięcznego wynagrodzenia na zapis o 1/12 rocznego uposażenia. Zaoszczędzone w ten sposób środki finansowe nie byłyby w żadnym razie skierowane do funkcjonariuszy zastępujących nieobecnego w służbie, co definitywnie przesądza o nierzetelności uzasadnienia projektodawcy.
Swoistym kuriozalnym zapisem dotyczącym nowych środków nagrodowych jest ustawowy nakaz ustalenia ich wysokości [cytuję:] „…mając na względzie celową i racjonalną politykę w zakresie dysponowania środkami finansowymi.” powoduje to nasze uzasadnione obawy, że oszczędzone na zwolnieniach lekarskich środki będą przesuwane w obszar wydatków rzeczowych jednostek organizacyjnych, co jest dzisiaj nagminnym procederem stosowanym przez naszych przełożonych. Zamiast więc trafić – zgodnie z założeniem projektu – do rąk funkcjonariuszy, zostaną przeznaczone w całości, lub znacznej części na utrzymywanie struktury i zdolności operacyjnych naszych formacji.
Nasze uzasadnione obawy w tym względzie wynikają z powszechnego niedoszacowania budżetów naszych jednostek, które – na etapie planowana i wobec szczupłości przeznaczonych środków – są „dopinane” wirtualnie, na zasadzie: „jakoś to będzie, przecież nie zamkniemy Straży Pożarnej”.
Z posiadanych informacji wynika niezbicie, że planowane środki na utrzymanie jednostek ulegają wyczerpaniu już w połowie roku kalendarzowego. Taka polityka finansowa, wynikająca z zawieszenia przepisów o modernizacji służb, prowadzi do powstania ogromnych niedoborów finansowych.
Z niepokojem otrzymujemy liczne sygnały, że oszczędza się także na naszym bezpieczeństwie, nie wykonując zapisów dotyczących bezpieczeństwa i higieny służby, o czym wielokrotnie jako związki informowaliśmy – niestety bez właściwego skutku.
Zapisy projektowanych zmian w obecnym kształcie dają Komendantom koleją furtkę i możliwość finansowania działalności podległych jednostek bezpośrednio z naszych kieszeni. Znając realia służby „od podszewki” jesteśmy w 100% przekonani, że możliwość ta będzie nagminnie wykorzystywana.
W ogromnym skrócie i w naszej ocenie, tak właśnie wygląda „racjonalna polityka w zakresie dysponowania środkami finansowymi” w naszej codziennej praktyce. Nie zgadzamy się z takim rozwiązaniem, podobnie zresztą, jak z całością uzasadnienia zastosowanego w projekcie. Nie tylko jako związkowcy, lecz – a może przede wszystkim – jako strażacy, od których zależy życie i zdrowie każdego Polaka.
Należy przypuszczać, iż podstawową ideą proponowanych zmian legislacyjnych jest nakłonienie funkcjonariuszy do podjęcia służby w niepełnym stopniu sprawności psychofizycznej z powodu choroby.
Jak wcześniej już wspomniałem: ten projekt, jak również jego uzasadnienie wydają się co najmniej dziwne zważywszy, że jego pomysłodawcą jest Minister Spraw Wewnętrznych, który odpowiedzialny jest za bezpieczeństwo wszystkich obywateli naszego Kraju.
Z uzasadnienia omawianego projektu nie wynika, że był on konsultowany z szefami służb pod kątem wpływu na działalność operacyjną tych formacji w zakresie bezpieczeństwa funkcjonariuszy. Nic więc dziwnego, że projekt nie uwzględnia tych skutków, które niosą realne zagrożenie dla życia i zdrowia nie tylko samych strażaków, lecz również dla osób, którym niesiemy naszą pomoc.
Bezskutecznie usiłujemy się dowiedzieć jak strażak z przysłowiowym katarem, który stawi się w służbie z powodu obawy przez skutkami finansowymi, ma podjąć działania w aparacie ochrony dróg oddechowych?
Wszyscy strażacy, włącznie z Kierownictwem wiedzą doskonale, że sytuacja taka stwarza dodatkowe, poważne zagrożenie wypadkiem w czasie akcji. Wypadkiem, który może zaważyć na życiu strażaka, jego kolegi lub osoby, która nie otrzyma właściwej pomocy.
W odróżnieniu od „domniemywań” zawartych w uzasadnieniu zagrożenie to jest realne i wynika bezpośrednio z doświadczeń całych pokoleń pożarników.
Innych przykładów można by wymienić bardzo wiele, a każdy z nich będący lekkim niedomaganiem somatycznym, bądź psychicznym, w warunkach „cywilnych” byłoby z pewnością niezauważony.
Nie jest więc gołosłownym twierdzenie, że w obecnej postaci, i przy założeniach Ministerstwa Spraw Wewnętrznych cały projekt powinien być natychmiast odrzucony, jako pogarszający bezpieczeństwo wszystkich obywateli, a wystawiający nas – strażaków na dodatkowe zagrożenie, wynikające z błahych i nielogicznych przesłanek.
Szanowna Komisjo!
Planując tak poważne zmiany niosące realne zagrożenia dla strażaków, trzeba mieć świadomość że w ciągu następnych lat ich obowiązywania, może dojść do tragedii wywołanej bezpośrednio przez pospieszną zmianę przepisów, nie popartą żadnymi poważnymi przesłankami i nie uwzględniającą specyfiki służby – w tym przypadku służby ratowniczej.
Należy jasno powiedzieć: jako związkowcy, którym leży na sercu dobro służby nie sprzeciwiamy się – co do zasady – kontroli prawidłowości wykorzystywania zwolnień lekarskich przez funkcjonariuszy. Jednak musi być ona prowadzona w sposób rzetelny, wyłączający jednoosobową uznaniowość kontrolującego, natomiast decyzja nakładająca sankcje finansowe w przypadku stwierdzenia nadużycia musi posiadać wszystkie atrybuty decyzji administracyjnej, z możliwością skorzystania z drogi sądowej.
Zapisy projektu w części dotyczącej kontroli zwolnień lekarskich są pozbawione bezstronności, przewidując jednoosobową kontrolę wykonywaną przez osobę upoważnioną przez przełożonego oraz jednoosobową, uznaniową decyzję o stwierdzeniu nieprawidłowości, od której odwołanie przysługuje tylko do wyższego przełożonego. Taki zapis ustawowy generuje możliwość popełnienia poważnych błędów i może być wykorzystywany jako mechanizm doraźnego dyscyplinowania niepokornych podwładnych, z którym to zjawiskiem mamy niestety coraz częściej do czynienia. Istnieje zatem konieczność stosowania zapisów k.p.a. na kształt pozostałych decyzji kształtujących uposażenie funkcjonariuszy.
Postulując dzisiaj o odrzucenie projektu w całości jednocześnie deklarujemy po raz kolejny swą daleko idącą pomoc w stworzeniu precyzyjnych i jasnych regulacji, mających na celu przeciwdziałanie wszelkim nieprawidłowościom występującym w tym zakresie. Apelujemy o traktowanie związków zawodowych służb mundurowych nie jako „zło konieczne”, lecz jako równorzędnego partnera w procesie tworzenia nowych rozwiązań legislacyjnych. I to partnera posiadającego eksperckie wręcz doświadczenie wynikające z codziennej, niebezpiecznej służby, której – pomimo wszelkich manipulacji socjotechnicznych – nie da się w sposób odpowiedzialny porównać do pracy „w cywilu”.
W imieniu tysięcy polskich strażaków proszę z tego miejsca, by zarówno członkowie sejmowej Komisji Spraw Wewnętrznych, jak i Minister Spraw Wewnętrznych z uwagą wsłuchali się w głos przemawiających i wyciągnęli odpowiednie wnioski.
Dziękuję za uwagę.
Z upoważnienia
Przewodniczący ZG NSZZ PP
Krzysztof Hetman
Szanowna Komisjo,
Koleżanki i Koledzy!
Z górą 32 lata temu złożyłem Ślubowanie jako strażak. Co prawda, było to jeszcze w realiach minionego ustroju, jednak ślubowanie nie zmieniło swojej istoty jako deklaracji narażania zdrowia i życia dla ratowania ludzi i likwidacji zagrożeń.
Rota Ślubowania (podobnie, jak przysięga żołnierza) zobowiązuje mnie również do stania na straży godności i dobrego imienia służby. Ten obowiązek realizuję dzisiaj, stając przed sejmową Komisją Spraw Wewnętrznych w obronie służby, dla której poświęciłem swe zdrowie i życie rodzinne.
Szanowni zebrani!
Niebywałe przyspieszenie prac legislacyjnych, jakie nadano temu projektowi zmusza co najmniej do refleksji nad możliwymi skutkami niedbale przygotowanej regulacji. Borykamy się do dziś z pokłosiem zmian wprowadzonych – kolokwialnie mówiąc – „na chybcika”, bez głębokich przemyśleń i analiz.
Nie tak dawno przecież – bo 3 lata temu – Pan Premier fotografował się na wałach powodziowych ze strażakami, w czasie prezydenckiej kampanii wyborczej. Składał przy tym deklaracje, że nie będzie cięć w naszej służbie. Pamiętamy, że w tamtym okresie polscy strażacy mieli wypracowane ponad 11 milionów nadgodzin, które zgodnie z prawem powinni mieć zwrócone w postaci wolnego w tym samym wymiarze.
Związki zawodowe działające w PSP wyraziły zgodę na propozycję koalicji, by ten ogrom pracy w nadgodzinach zrekompensować w postaci 60–procentowej odpłatności. Jako organizacje społeczne mieliśmy na względzie, że próba oddania tych godzin zgodnie z prawem musiała by zakończyć się zamknięciem strażnic na okres kwartału. Przyjęliśmy ze zrozumieniem rządową propozycję mając na względzie kryzys i możliwości budżetowe. Na konsultacje przeznaczono tydzień, co tłumaczono pośpiechem związanym z zatwierdzeniem budżetu na rok następny.
Szczytny cel nowych regulacji wprowadzonych pospiesznie został jednak zmarnowany. „Co nagle - to po diable”, jak mówi przysłowie. Korzystając z nowych zapisów wprowadzono również podwyższenie dziennych minimalnych stanów osobowych w jednostkach. Efekt był taki, że pieniądze na rekompensaty zostały w całości przeznaczone na opłacenie różnicy stanów osobowych. Zaległe godziny pozostały nie oddane, obowiązek ich oddania „w naturze” został zniesiony, a strażacy są dziś jedyną chyba grupą zawodową w Unii Europejskiej, w której za 100-procentowe narażanie życia w nadgodzinach płaci się 60% wartości godzinowej.
Przekładając moje refleksje na dzisiejszą sytuację mamy jasny przykład, którego efektów doświadczamy na własnej skórze: jak dotkliwe potrafią być skutki nieprzemyślanych zmian prawa wobec jednej tylko służby mundurowej.
Minęły 3 lata, podczas których nie skorygowano tej stawki, noszącej w oczach strażaków wszelkie znamiona wyzysku. Zamiast tego ci sami ludzie władzy proponują nam akceptację rozwiązania, które w skrócie można by przedstawić następująco:
Pracodawca wymaga, byśmy 1/5 czasu służby narażali się w 100 procentach, będzie nam za ten czas płacić 60 procent, a dodatkowo, kiedy zapadniemy na zdrowiu obniży nam wynagrodzenie o dalsze 20%. Przy czym nie obchodzi Pracodawcy fakt, iż do wykonywania czynności służbowych dalej wymaga 100-procentowej sprawności psychofizycznej. Czy to jest wyzysk, czy nie?
Jako mundurowy powiem więc krótko i dosadnie: to jakaś bzdura Panie i Panowie! Apeluję do wszystkich ludzi rozsądnych o zaprzestanie wszelkich prac mających wprowadzić ten projekt w obecnym kształcie, jako niesprawiedliwy społecznie i szkodliwy z punktu widzenia ratowników narażających codziennie swoje życie.
Dziękuję za uwagę.
Zbigniew Rogodziński
Szanowni Państwo!
Jestem strażakiem z 17 letnim stażem. Staram się zrozumieć zarówno omawiany dziś projekt, jak i jego uzasadnienie. Niestety pomimo wszelkich chęci poznania intencji pomysłodawcy nie potrafię nie tylko ich zaakceptować, ale nawet zrozumieć.
Zapytam więc po prostu: O co naprawdę w tym wszystkim chodzi?
Uzasadnienie projektu zawiera tak wiele nieścisłości i domniemywań, że trudno je uznać za rzetelne. Wychodzi przy tym z przesłanek stosowania prawa pracy do stosunku służbowego, co samo w sobie jest swoistym kuriozum. Dowiaduję się, ku memu zdziwieniu, że [cytuję:]
Utrzymywanie takiego zróżnicowania wydaje się nieuzasadnione nie tylko ze względów formalno-prawnych i społecznych, ale przede wszystkim z uwagi na potrzebę zapewnienia bezpieczeństwa państwa i obywateli oraz samych żołnierzy i funkcjonariuszy. Oczywiste jest bowiem, że nadmierna liczba nieobecnych z powodu choroby żołnierzy czy funkcjonariuszy ma ujemny wpływ na wykonywanie przez ich formacje nałożonych zadań ustawowych.
Od ponad tygodnia czytam cały czas to jedno zdanie, stanowiące według mnie swoistą deklarację intencji pomysłodawcy. Można z niego wiele wyczytać, a więc po kolei:
- Na początku akapitu występuje tryb przypuszczający „wydaje się”, co świadczy, że sam projektodawca nie jest pewny tego, co dalej twierdzi,
- A twierdzi, że nie można różnicować służby i pracy ze względu na bezpieczeństwo państwa, a przede wszystkim moje! Nie bierze w ogóle pod uwagę, że strażak przymuszony do służby w stanie nawet niewielkiego obniżenia sprawności stanowi zagrożenie dla siebie i innych!
- Z tego przypuszczenia następnie gładko przechodzi w tryb oznajmiający: „ma ujemny wpływ”, co wydaje się co najmniej dziwne, zważywszy na fakt, iż nie przeprowadzono w tym kierunku żadnych wiarygodnych badań.
- Projektodawca nie wymienia, jaka liczba nieobecnych funkcjonariuszy jest jego zdaniem „nadmierna”. Myślę, że nie chodzi mu o nieobsadzone wakaty, z których utrzymywane są budżety formacji, po zaprzestaniu ich modernizacji.
Inny fragment uzasadnienia również wydaje się co najmniej dziwny:
Podkreślenia wymaga, że w ukształtowanych przez dziesięciolecia systemach społeczeństwa obywatelskiego, pozycja ustrojowa służb mundurowych miała inny charakter niż w krajach, które przeszły transformację po roku 1989, gdzie obowiązujące zasady tylko w niewielkim stopniu odbiegają od systemów powszechnych.
Czytając ten fragment wielokrotnie przecierałem oczy ze zdumienia! Oznacza on bowiem, że oto mamy nie brać wzorów z rozwiązań stosowanych w krajach wysoko rozwiniętych bo przeszliśmy ćwierć wieku temu transformację ustrojową!
Co do twierdzenia, że ten projekt wpisuje się w „oczekiwania samych funkcjonariuszy, którzy wykonują zadania służbowe w zastępstwie nieobecnych z powodu zwolnień lekarskich.” (druk sejmowy 1497 strona 88) to proszę członków Komisji Spraw Wewnętrznych by zechcieli spojrzeć na funkcjonariuszy zebranych dziś w tej sali, jak również przed Sejmem, których oczekiwania są odmienne od twierdzenia Projektodawcy.
Na co dzień spotykam się z funkcjonariuszami wszystkich służb mundurowych województwa wielkopolskiego. Z całą odpowiedzialnością oświadczam z tego miejsca, że nie znalazłem wśród nich żadnego, który uznałby proponowane zmiany za uzasadnione, logiczne i sensowne.
Apeluję więc do posłanek i posłów na tej sali o to, by imieniu polskiego Państwa zechcieli wprost w oczy funkcjonariuszy zakomunikować, że służba to tylko praca, a chory funkcjonariusz to bumelant i naciągacz. Wtedy być może uzasadnienie projektu zyska na wartości.
Dziękuję za uwagę.
Marek Mućko
(wystąpienie wygłoszone podczas przesłuchania)
Szanowni Państwo!
Krótko, bo wiele zostało już dzisiaj powiedziane na temat merytoryczności, czy braku może merytoryczności wprowadzenia tej regulacji.
Ja wyrażam swoje zdziwienie, że dzisiaj na tej sali nie było żadnego z Szefów służb, którzy nie uznali za stosowne wysłuchania tego, co ich podwładni mają do powiedzenia. Jestem oczywiście zdziwiony. tym bardziej, że Komendant Główny Państwowej Straży Pożarnej mógłby potwierdzić to, co powiedział na zebraniu związkowym: Że projekt ten nie był w żaden sposób – powtarzam: w żaden sposób! – konsultowany z kierownictwem Komendy Głównej pod kątem wystąpienia możliwych zagrożeń dla strażaków, które niewątpliwie stwarza, o czym była dzisiaj mowa.
Proszę Państwa, w swojej karierze oprowadzałem również wycieczki dzieci przedszkolnych, które nie miały żadnego problemu ze wskazaniem różnic pomiędzy pracą strażaka, a pracą „w cywilu”. Dziwię się, że problemy z tym mają pomysłodawcy tego projektu.
Proszę Państwa!
Chciałem jeszcze dodać, że tutaj już padło, bo tak mówimy o nadgodzinach, braku nadgodzin, proszę Państwa, wszyscy wiemy – nie wiem, jakoś ten temat był omijany – że Straż Pożarna posiada odpłatność za nadgodziny. Wprowadzono ją po powodzi, chcąc zlikwidować 11,5 miliona nadgodzin w skali kraju, gdzie strażnice, jeżeli by to miało być oddane „w naturze” byłyby zamknięte na okres 3 miesięcy. Wtedy wprowadzono nam: Proszę bardzo! Związki zawodowe! Zaakceptujcie tą regulację, to chociaż 60 procent z tego odzyskacie.
I co się stało? Komendant Główny wprowadził podwyższenie stanów minimalnych obsad, w związku z czym pieniędzy starczyło tylko i wyłącznie na to podwyższenie, a te godziny pozostały nieoddane. Co więcej: zlikwidowano obowiązek ich oddania. Dzisiaj mamy, proszę Państwa, taką kuriozalną sytuację, że jesteśmy chyba jedyną grupą zawodową, która 1/5 czasu swojej pracy pracuje za 60 procent wartości. Powtarzam: ryzykując w 100 procentach.
100 procent ryzyka, 100 procent sprawności – 60 procent płacy, jeszcze z tego usiłuje nam się odebrać 20 procent!
Proszę Państwa, jest to – w mojej ocenie – jest towyzysk rodem z filmu „Ziemia Obiecana”!
Nie mam innych słów na tą sytuację i podejrzewam, że wprowadzone w tak pośpieszny sposób (niezrozumiale pośpieszny!) zmiany legislacyjne podążą tą samą ścieżką.
Proszę Państwa!
Na zakończenie chciałem dodać jeszcze dosłownie kilka szczegółów. Projekt nie uwzględnia jak lekarz, na czym ten lekarz, który będzie mi dawał zwolnienie (bo opisuję szczegółowo druki jakie mają być, zaświadczenia), gdzie on na tym L‑4 ma zapisać, że to jest związane ze służbą? Czy lekarz nie ma w tym względzie nic do powiedzenia? Czy pozostawia to tylko decyzji mojego przełożonego, od której – co jest swoistym kuriozum – przysługuje mi tylko odwołanie do wyższego przełożonego? W odróżnieniu od innych związanych z uposażeniem, które muszą być podejmowane administracyjne, od których przysługuje droga sądowa? O tym w tym projekcie zapomniano.
Wnoszę oczywiście o odrzucenie tego projektu z racji (krótko mówiąc, bo jestem mundurowym) jego bezsensu.
Dziękuję za uwagę.
Marek Garniewicz
(wystąpienie złożone do protokołu)
Panie posłanki, panowie posłowie,
Szanowni Państwo!
Pomimo, że nie jestem już strażakiem w służbie czynnej, z niesłychaną dumą założyłem dziś mundur by zamanifestować w ten sposób swoją więź z funkcjonariuszami wszystkich służb mundurowych, którzy – reprezentując nieobecnych ze względu na obowiązki lub okres urlopowy – stawili się tu dzisiaj by nie dopuścić do dalszej degradacji etosu służby, zgodnie ze ślubowaniem, w którym złożyli swoje zdrowie i życie na ołtarzu Rzeczpospolitej Polskiej.
Jako były strażak, z 26–letnim stażem służbowym wyrażam dziś w imieniu środowiska cywilnego swoje obawy przed skutkami, które niesie ze sobą omawiana zmiana przepisów wprowadzana rzekomo w moim interesie.
Analizując stan bezpieczeństwa mojego, moich bliskich i znajomych po wprowadzeniu w życie tego projektu zadaję sobie pytanie: Jakie realne przesłanki przemawiają ZA jego wprowadzeniem? Podążając ścieżką moich kolegów z Policji, że „ten jest winien – kto ma z tego korzyść” zastanawiam się kto tak naprawdę będzie miał korzyść z omawianej regulacji?
Ja i moi bliscy apelujemy do wybieranych przez nas posłanek i posłów, by zrobili wszystko co w ich mocy, żeby o nasze bezpieczeństwo dbali funkcjonariusze, których organizmy są zdolne do podjęcia czynności, od których ono zależy. Żeby zdrowy strażnik skutecznie izolował nas od przestępców, złapanych przez sprawnego policjanta. Żeby zdrowy i sprawny strażak był gotów do niesienia pomocy. Żeby naszych granic efektywnie pilnowali sprawni pogranicznicy. Co mi z tego przyjdzie, że w nieznanym zresztą stopniu wzrośnie liczba funkcjonariuszy, skoro nie ma pewności, że wszyscy z nich są w 100 procentach sprawni?
Obawiam się, że w tej krótkiej chwili, gdy będzie zagrożone życie moje, czy kogokolwiek – czyjaś niesprawność zadecyduje o niepowodzeniu. Że decyzję o podjęciu takich, czy innych działań podejmie dyżurny stanowiska kierowania, pełniący służbę z temperaturą, rozstrojem żołądka, czy innym powszechnym niedomaganiem.
Bo przecież istotą tego projektu jest przymuszenie chorego funkcjonariusza do stawiennictwa w służbie, pod restrykcją obniżenia uposażenia i nagrody rocznej. Muszę więc poważnie brać pod uwagę, że wielu z moich Kolegów podejmie służbę w złym stanie zdrowia. Wiem z doświadczenia czym jest praca w aparacie ochrony dróg oddechowych przy lekkim przeziębieniu. Miałem możność widzieć jak niebezpieczne jest zlekceważenie podwyższonej temperatury podczas pracy na wysokości. Służba – co prawda – wymaga poświęceń, ale również wymaga 100–procentowej sprawności. Stąd bierze się tak duży odsetek kandydatów do służby odrzuconych przez komisje lekarskie ze względu na nieznaczny uszczerbek na zdrowiu.
Jeśli więc przyjąć, że projekt jest niekorzystny w zakresie zwiększenia bezpieczeństwa funkcjonariuszy, czy cywilów – to po co w ogóle taki pośpiech w jego wprowadzeniu? Dlaczego MSW nie czekając na konsultacje społeczne skierowało ten projekt na ścieżkę legislacyjną? Jak się okazuje – diabeł tkwi w szczegółach.
Po zarzuceniu pakietu modernizacyjnego służby mundurowe działają pod presją oszczędności. Stan budżetów naszych jednostek dawno już osiągnął poziom krytyczny. W 2010r. podczas planowania budżetu w jednej z większych komend byłem osobiście świadkiem „cudów nad Wartą”. Komendant po obliczeniu, że do realizacji podstawowych działań brakuje ok. miliona złotych budżet ten dopiął „na papierze”. To jeden cud. Drugim jest to, że w ciągu następnego roku ten budżet został dotrzymany! Nieważne, że z funduszu nagród i zapomóg „zniknęło” bez konsultacji ze związkami zawodowymi 200 tysięcy złotych skoro przełożony tego komendanta oficjalnie zezwala na takie samowolne przesunięcia.
Obecny projekt kieruje środki finansowe odebrane choremu strażakowi właśnie w ten obszar, co daje prawdopodobieństwo graniczące z pewnością że omawiany proceder ulegnie nasileniu. Dodatkowo nowa ustawa nakazuje komendantom „celową racjonalną politykę w zakresie dysponowania środkami finansowymi”. W połączeniu z uznaniowym charakterem nagród i zapomóg moje zastrzeżenia należy uznać za uzasadnione.
Korzyści płynące z regulacji odniesie więc budżet państwa, kosztem kieszeni szeregowych funkcjonariuszy, kosztem obniżenia bezpieczeństwa tych funkcjonariuszy i przy okazji osób cywilnych. Znając ostatnie „sukcesy” rządowe w sferze służby zdrowia należy się spodziewać że będziemy kolejnymi służbami, które uda się „poprawić”.
Na potrzeby dzisiejszego wysłuchania sporządziłem symulację oszczędności budżetowych wynikających z projektowanych zmian zapisów dotyczących nagrody rocznej w roku kalendarzowym, w którym kiedyś – co mam nadzieję nastąpi – funkcjonariusze otrzymają podwyżkę analogicznie do roku ubiegłego. O tym, że budżet państwa zyska ponad 34 miliony złotych już dzisiaj była mowa. Dołączam tabelę wyliczeń do protokołu z wysłuchania. Może po sprawdzeniu danych pomysłodawcy projektu zmienią jego uzasadnienie?
Tak więc zyska budżet. Kto jeszcze? Niewątpliwie sprawa ma jeszcze drugie dno, tym razem polityczne. Nasi politycy pełniący obowiązki naszych przełożonych w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych zapewne wiedzą, że w społeczeństwie ciągle funkcjonuje obraz funkcjonariusza jako prawej ręki władzy. Nie na darmo sam Premier wyraża się o naszych uprawnieniach mówiąc o nich „przywileje”. Nie na darmo media kreują od dawna obraz funkcjonariusza – jako pasożyta, który siedząc za biurkiem (to cytat z prasy) nadużywa te przywileje. Gdy jeszcze takie stwierdzenia padają z ust rządzących w kontekście szerokiej wypowiedzi o kryzysie i koniczności oszczędzania – mamy gotową receptę na wrogość społeczeństwa, które z pewnością przyklaśnie dzisiejszemu projektowi.
Spadające sondaże z pewnością wzrosną, może nie za wiele, ale jednak. I chyba tak naprawdę tylko to się liczy. Pozostaje mi dzisiaj liczyć na instynkt samozachowawczy naszego MSW i wycofanie tego projektu zanim komuś stanie się krzywda z jego powodu. I niniejszym o to właśnie wnoszę.
Szanowni Państwo!
Kończąc wypowiedź apeluję do Komendanta Głównego Straży Pożarnej o jednoznaczne ustosunkowanie się wobec wszystkich strażaków do wszelkich możliwych zagrożeń, wynikających z tego projektu. Czy Pierwszy Strażak Rzeczpospolitej akceptuje uzasadnienie zrównujące w praktyce służbę z pracą? Czy akceptuje budżety komend powiatowych i miejskich?
Dziękuję za uwagę.
Marek Garniewicz
Koleżanki i Koledzy Funkcjonariusze,
Panie posłanki i panowie posłowie,
Szanowni Państwo!
Jestem dumny ze swojej służby, którą wykonuję dla dobra ogółu ludności naszego Kraju. Do niedawna byłem święcie przekonany, że moje codzienne poświęcenie zdrowia i narażanie życia spotyka się z uznaniem każdego Polaka. Tak było do momentu, w którym przeczytałem uzasadnienie projektu zmian przepisów, o którym tu dzisiaj mówimy.
Dowiedziałem się, że jestem postrzegany – nie ujmując nikomu! – jako zwykły „cywilny” pracownik, który ma pełne prawa pracownicze gwarantowane w Kodeksie Pracy, który może nawet zastrajkować – by wyrazić w ten sposób swój sprzeciw wobec wyzyskiwania go przez pracodawcę.
Dodatkowo okazuje się, że orzełek na mojej czapce, jest tak naprawdę dla Rządu – a więc dla mojego Pracodawcy – jedynie plakietką, o znaczeniu porównywalnym z logotypem prywatnej firmy.
Z brzmienia uzasadnienia wynika również, że mój Pracodawca podejrzewa mnie o bumelanctwo i nadużycia nie licujące z godnością służby i przywilejem noszenia munduru.
Zastanawiam się nad kryteriami, jakimi kierowali się projektodawcy wyciągając wybiórczo z Kodeksu Pracy jedynie te rozwiązania, które wiążą się z restrykcjami w stosunku do pracownika, a pomijają te, które chronią go przed nadmiernym wyzyskiem?
Podczas pamiętnej powodzi w 2010r. pełniłem służbę przy pompach wysokiej wydajności. Przez wiele tygodni przerzucano nas z miejsca na miejsce. Pracując w warunkach ciągłego przemoczenia nabawiłem się przeziębienia i gorączki, które poważnie dały mi się we znaki po powrocie do bazy. Nie mam powodu do wstydu, że przez okres zwolnienia lekarskiego pobierałem 100% wynagrodzenia, gdyż miałem świadomość, że moja choroba powstała na skutek mojej ofiarności w działaniach ratowniczych
Teraz okazuje się, że moja ofiarność – do tej pory bezdyskusyjna i oczywista – będzie podlegać weryfikacji. Że rzucając się na pomoc poszkodowanym – muszę od dziś pamiętać, by nie doznać uszczerbku na zdrowiu, gdyż grozi to poważnym ograniczeniem mojego budżetu domowego. To na mnie będzie ciążył obowiązek udowodnienia przed cywilną komisją lekarską, że nie jestem symulantem. A będzie to trudne, zważywszy na przypadek mojego kolegi, który po powodzi musiał odejść ze służby.
Nasi przełożeni nie uznali za konieczne zaszczepić nas przeciw chorobom, które wynikają z kontaktu z wodą powodziową, niosącą ze sobą wszelkie wypłukane nieczystości i zwłoki utopionych zwierząt. Kolega krótko po powodzi doznał gwałtownej biegunki, którą udało się powstrzymać dopiero po długim pobycie w szpitalu. Po roku choroby zwolniono go ze służby. Dziś jest inwalidą z usuniętym jelitem grubym.
Należy podkreślić, że w tym przypadku każdy z lekarzy prowadzących stwierdzał wysokie prawdopodobieństwo choroby w związku z powodzią. Jednak żaden z nich nie odważył się zaświadczyć tego w kategoriach pewności.
Przy takich przepisach – jakie są tu proponowane – mogę stwierdzić z całą pewnością, że strażak ten zostałby zwolniony ze służby po pół roku pobierania 80% wynagrodzenia. Takie rozwiązanie zmusza mnie do zastanowienia, czy słusznie zrobiłem podejmując życiową decyzję o rozpoczęciu służby jak strażak.
Dziwi mnie niepomiernie zastosowane kryterium odpowiedzialności zbiorowej, którą pamiętam z okresu unitarnego. Nie mam wpływu na poczucie obowiązku moich koleżanek i kolegów, tak samo nie mam wpływu na zalecenia lekarskie, których wystawcą jest lekarz po wieloletnich studiach. Jednak projekt zakłada, że mój pracodawca – wymagając mojej 100–procentowej sprawności będzie mi jednocześnie zabierał 20% wynagrodzenia.
Nie zgadzam się z taką pokrętną logiką całego projektu. Nawet 5-letnie dzieci, które oprowadzam czasem po mojej strażnicy potrafią odróżnić służbę strażaka od pracy w cywilu. Proszę przedstawicieli rządu mających większość w Komisji Spraw Wewnętrznych o odrzucenie tych nielogicznych zmian w całości.
Dziękuję za uwagę.
Grzegorz Szymański
Koleżanki i Koledzy,
Szanowna Komisjo,
Szanowni Państwo!
Swą służbę w Państwowej Straży Pożarnej rozpocząłem ___ lat temu. Traktowałem to jako zaszczyt i sposób na życie. Splendor jakim cieszy się zawód strażaka miał dla mnie decydujące znaczenie, choć moja Rodzina nie była zadowolona z tej decyzji, gdyż – jak wszystkim wiadomo – ta profesja obarczona jest wyjątkowym ryzykiem utraty zdrowia i życia.
Oprócz chlubnego przywileju niesienia pomocy wszystkim mieszkańcom, działam też aktywnie w związku zawodowym starając się pomagać również moim koleżankom i kolegom w ich ciężkiej i odpowiedzialnej służbie.
Z niedowierzaniem przeczytałem uzasadnienie projektu MSW o obniżeniu naszych uposażeń w czasie zwolnienia lekarskiego. Niezrozumiałe są dla mnie jego założenia, które podważają sens utrzymywania formacji mundurowych, gdzie nawiązywany jest stosunek służbowy zamiast umowy o pracę.
Wzruszenie, które towarzyszyło mi w czasie składania Ślubowania, gdy przyrzekałem Państwu Polskiemu nieść ratunek nie zważając na swoje zdrowie i życie zostało dziś zastąpione frustracją, gdy przedstawiciele tego państwa umniejszają znaczenie Roty poprzez zastosowanie do służby rozwiązań cywilnych.
Nie trzeba być wykształconym prawnikiem, by zauważyć, że stosowanie jedynie niekorzystnych rozwiązań w odniesieniu do stosunku służbowego stawia wszystkich mundurowych w pozycji o wiele bardziej niekorzystnej, niż gdyby zawierali cywilno–prawną umowę o pracę. Taki zamysł obraca wniwecz moje młodzieńcze wyobrażenia o etosie naszej służby.
W omawianym dziś projekcie przede wszystkim uderza mnie założenie, że środki zaoszczędzone na chorych strażakach będą powiększać fundusz nagród i zapomóg. Pobożnym zamysłem projektodawcy jest przeznaczenie tych środków dla strażaków pełniących służbę za nieobecnego. Celowo mówię „pobożnym”, ponieważ znam od podszewki codzienną praktykę rozdziału tych środków przez komendantów powiatowych i miejskich.
Uznaniowy charakter funduszu powoduje, że jest on traktowany jak skarbonka, z której nasi komendanci przesuwają środki finansowe w obszar rzeczowy, który ulega wyczerpaniu już w II–gim kwartale. Brakuje w nim środków na paliwo, gaz, prąd, a przede wszystkim na bieżące naprawy sprzętu. Te przesunięcia odbywają się bez jakichkolwiek konsultacji ze stroną społeczną, za oficjalnym przyzwoleniem komendantów wojewódzkich – z pominięciem prawa związków zawodowych wynikającym z ustawy i statutów.
Znam jednostki, w których fundusz nagród i zapomóg jest rozdzielany głownie w postaci dodatku motywacyjnego na powiększanie uposażenia kadry dowódczej.
Znam jednostki, w których komendanci nie przyznają nagród finansowych za szczególne bohaterstwo w akcji, natomiast hojną ręką rozdzielają je za osiągnięcia sportowe, przynoszące splendor jednostce.
Znam jednostki, w których od lat nie wypłaca się strażakom dodatku za pracę w warunkach szkodliwych.
Znam jednostki, w których komendanci – stosując odpowiedzialność zbiorową – nie przyznają środków z tego funduszu jednostkom ratowniczo gaśniczym gdy choć jeden strażak z tych jednostek ulegnie wypadkowi w służbie.
Znam też jednostki, w których komendanci szantażują związkowców, że nie będą w ogóle przyznawać środków z tego funduszu jeśli związki nie pozwolą na przesunięcie części funduszu na wydatki związane z utrzymaniem komend.
Zebrani tu dziś związkowcy służb mundurowych wiedzą dokładnie o czym mówię i z pewnością potwierdzą te codzienne praktyki komendantów, którym narzuca się oszczędności w skali przekraczającej nie tylko ich możliwości, ale również zdrowy rozsądek. Służbom mundurowym zwiększa się co roku zakres zadań odcinając jednocześnie kurek z pieniędzmi, co musi w końcu doprowadzić do zapaści na polu operacyjnym i kadrowym.
Projekt nowych rozwiązań poszerza w sposób znaczny obszar tych nieprawidłowości dając w istocie komendantom kolejne źródło łatania dziurawych budżetów. Wbrew uzasadnieniu nie zabezpiecza on w żaden sposób strażaków pełniących służbę w miejsce chorych kolegów. Co więcej: w projekcie zawarto nakaz „celowej i racjonalnej polityki w zakresie dysponowania środkami finansowymi”. Jestem w 100 procentach przekonany, że zdanie to, a także inne sformułowania użyte w projekcie spowodują skierowanie tych środków w obszar dowolności według uznaniowych, osobistych kryteriów komendantów.
Dla uzupełnienia należy podkreślić, że dzisiejsze przepisy – w tym również omawiany projekt – sankcjonują powszechnie panujący proceder utrzymywania możliwie największej liczby nie obsadzonych etatów, z których finansowane są nasze służby. Od lat środki z tych wakatów nie trafiają do kieszeni strażaków, choć – analogicznie do uzasadnienia projektu – dawno już powinny.
Jednocześnie wymuszając na strażakach pełnienie służby w stanie niepełnego zdrowia – projekt stwarza też zagrożenie dla samych strażaków.
Apeluję dziś do wszystkich ludzi mających wpływ na proces legislacyjny o odrzucenie w całości tych niebezpiecznych zmian, których założenia są nielogiczne, niezrozumiałe oraz – co tu dużo mówić – bezsensowne.
Dziękuję za uwagę.
Andrzej Drzewiecki